Felietony

Jêzyk jest jedn¹ z najbardziej uchwytnych manifestacji tego, co odczuwamy. Na zdjêciu protest po wyroku TK w Bydgoszczy
Matylda Damiêcka (ze znanej aktorskiej rodziny, siostra aktora Mateusza Damiêckiego) napisa³a „Ko³ysankê dla hejtera", wykorzystuj¹c w niej has³o masowych protestów kobiet po orzeczeniu Trybuna³u Konstytucyjnego. Rzeczone has³o to „wypier....æ".
„Proszê, nie mów do mnie ma³a,
bo ci ka¿ê wypierdalaæ,
jestem du¿a, myœlê sama...”
W „S³owniku etymologicznym jêzyka polskiego" Aleksandra Brücknera (Wiedza Powszechna, Warszawa 1957) na stronie 410 widnieje has³o „pierdoliæ". Konia z rzêdem temu, kto wiedzia³, ¿e czasownik ten urobiono od wyrazu „pierdo³a" oznaczaj¹cego pierdz¹cego starca. „Pierdoliæ – mówiæ, pleœæ, bajaæ; ludowe powszechne ju¿ od XVI wieku, od »pierdo³a«, a to od »pierdzieæ«...".
Na karcie tytu³owej swojego s³ownika Brückner umieœci³ motto zaczerpniête z Norwida:
„I gdy wci¹¿ wszyscy mówi¹, ma³o kto siê spyta,
jaki¿ te¿ jest cel s³owa, jak s³owo siê czyta
W sobie samem? I dziejów jego promieñ ca³y
Rozejrzeæ, ma³o kto jest ciekawy, zuchwa³y".
Protestuj¹ce kobiety nie s¹ oryginalne, siêgaj¹c po ten czasownik. Na przyk³ad jeden z rozdzia³ów ksi¹¿ki Melchiora Wañkowicza „Na tropach Smêtka" m³odzi adepci dramatopisarstwa poszatkowali na kawa³ki, z³o¿yli na nowo i opatrzyli tytu³em „Pierdol siê, Hitlerze" (e-teatr.pl, 2.12.2016).
Wañkowicz, mistrz reporta¿u, bynajmniej nie przewraca siê z tego powodu w grobie. Przecie¿ w ksi¹¿ce „Prosto od krowy" (Iskry, Warszawa 1965), pisz¹c o jêzyku, „broni obywatelstwa dupy w literaturze", oddaje w niej sprawiedliwoœæ „kurwie", przedstawia uniwersalne s³owo wytrych (wraz z jego derywatami): opisuje salê w koszarach, gdzie plutonowy uczy ¿o³nierzy rozk³adania i sk³adania karabinu, pos³uguj¹c siê praktycznie tylko tym s³owem wytrychem: to wypierdalamy i wpierdalamy tam, potem to odpierdalamy, ale uwa¿amy, ¿eby nie spierdoliæ...
Do dziœ znana jest anegdota o tym, jak do warszawskiego Spatifu wtoczy³ siê pijany Jan Himilsbach i ju¿ od drzwi wrzasn¹³: „Inteligencja – wypierdalaæ!". Na co wsta³ Gustaw Holoubek i oznajmi³: „Nie wiem jak pañstwo, ale ja wypierdalam" – i wyszed³.
W wywiadzie dla „Newsweeka" (17 grudnia 2011 r.) prof. Jan Miodek powiedzia³: „Wulgaryzmy s¹ stare jak œwiat i nie sposób siê od nich uwolniæ. S¹ takie sytuacje ¿yciowe, w których jesteœmy bardzo Ÿli, zdenerwowani czy nawet bezradni. Pewne zjawiska s¹ dla nas ekstremalnie negatywne i kiedy do ich wyra¿enia brakuje ju¿ normalnych s³ów, wtedy siêgamy po wulgaryzmy".
Dzisiejszy wulgaryzm nie zawsze nim by³. Jeszcze w XIX wieku w eleganckich salonach mo¿na by³o us³yszeæ: „Co on/ona pierdoli?" – gdy ktoœ gada³ coœ bez sensu. Z czasem czasownik „pierdoliæ" przybra³ nowe znaczenia. Obecnie znajduje zastosowanie w wielu kontekstach i ¿yciowych sytuacjach. Dziœ mo¿na kogoœ „pierdoliæ", gdy siê go lekcewa¿y, mo¿na komuœ „przypierdoliæ", czyli daæ mu w mordê, mo¿na komuœ kazaæ gwa³townie opuœciæ pomieszczenie, scenê teatralna b¹dŸ polityczn¹, plac sportowy, mówi¹c „wypierdalaj", wreszcie „pierdoliæ" to odbywaæ stosunek p³ciowy bez romantycznego entourage'u, etc.
Jêzyk jest jedn¹ z najbardziej uchwytnych manifestacji tego, co odczuwamy. S³owa oddaj¹ temperaturê emocji. Dlaczego wiêc od stuleci trwa dyskusja o tym, jak nale¿y mówiæ, a jak mówiæ nie nale¿y, skoro s³owa p³yn¹ prosto z serca? Norbert Elias w tomie „Przemiany obyczajów w cywilizacji Zachodu" przytacza dzie³ko François de Caillieres „Des Mots a la mode, des nouvelles façons de parler" wydane w 1693 roku, w którym rozwa¿any jest problem: „Na jakiej w³aœciwie podstawie orzekaj¹ oni [ludzie dworscy], jak nale¿y mówiæ, a jak nie nale¿y? Jakie s¹ ich kryteria selekcji jêzykowej, polerowania i transformowania tych czy innych zwrotów? Dane s³owa, wyra¿enia, zwroty s¹ w³aœciwe, poniewa¿ pos³uguj¹ siê nimi oni, elita spo³eczna, inne zaœ s¹ niew³aœciwe, poniewa¿ w takiej formie u¿ywaj¹ ich warstwy ni¿sze".
Miko³aj Rej nie nale¿a³ do warstwy ni¿szej, liczony jest w poczet ojców polskojêzycznej literatury, dzieci w szko³ach podstawowych dowiaduj¹ siê o s³ynnym Rejowym stwierdzeniu, „i¿ Polacy nie gêsi, i¿ swój jêzyk maj¹". Pochodzi ono z tomu zatytu³owanego „Figliki", a owych figlików jest 237 (Pañstwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1970). Gdyby dziatwa je czytywa³a i zapamiêtywa³a, i wplata³a je do rozmów, rodzice byliby wzywani do szkó³ w trybie pilnym w sprawie niew³aœciwego zachowania ich latoroœli. Oto dowód:
„Panny jednej proszono do ksiêdza biskupa,
siadaj¹c podle niego, puœci³a jej dupa...".
Albo:
„Jakie benedicite, te¿ oremus taki,
kto tym rymom przygani, ca³uj babê w k³aki".
W wierszyku stanowi¹cym wstêp do „Figlików" („Ku temu, co czyœæ bêdzie ty fraszki") Miko³aj Rej stwierdza (i to te¿ nale¿a³oby wt³aczaæ dziatwie do g³ów):
„Ale wszak wiesz, mi³y bracie, na œwiecie nowego
Nie najdziesz nic, aby przedtym nie bywa³o tego".