pokaż komentarz
Zaraz, ale coś mi tu nie pasuje.
Podana jest emisja, że wyszła wyższa niż podaje producent. Pytanie jednak, czy jest ona także wyższa, niż przy silniku spalinowym o tej samej mocy? Bo nie wydaje mi się.
Problem jest dość złożony. Producent podaje np., że SUV o mocy 250 KM spala np. 2l/100km. I jest to... prawda - jeśli bateria jest naładowana i jedziemy spokojnie. Dokładnie tak samo działa podawanie spalania w konwencjonalnych silnikach, mimo zmian w przepisach nadal oficjalne spalanie jest owszem osiągalne, ale zdecydowana większość kierowców osiągnie wyższe wartości.
Wyszło im więc, że taki SUV wyemitował o kilkadziesiąt procent więcej. Czyli załóżmy, że zamiast 2 litry spalił... No, niech nawet 6 litrów. Czyli dużo więcej. Ale taki samochód o tej samej mocy, tyle że benzynowy, spali przynajmniej 10 litrów. Jak dla mnie, to wciąż jest korzyść dla środowiska.
No i wracamy do tej baterii - trudno, żeby producent odpowiadał za to, że użytkownikowi nie chciało się podłączyć wtyczki. Gdyby podłączył i jechał spokojnie, wynik byłby osiągalny.
A na koniec i tak wszystko zależy od stylu jazdy. Jeżdżę klasyczną hybrydą i wiem, że przy w miarę spokojnej jeździe (ale nie emeryckiej) mam dużo niższe spalanie, niż w benzynie tej samej mocy. Ale wiem też, że jak bym pałował jak dzik, to silnik elektryczny niemal wcale by się nie włączał i wyniki wywali w kosmos.