Be-ze-dura. Najwięcej syfu powstaje z powodu złej techniki spalania*
W kotłach zaprojektowanych 50+ lat temu i konstrukcyjnie przystosowanych do koksu palimy metodą, jaką można w nich spalać tylko koks (paliwo, które dymić nie jest w stanie) – bo zastosowana do węgla/drewna skutkuje tym, co znamy z ulic miast i wsi: punkt 16/17, z prawie każdego komina rzyg syfu jakby się Wezuwiusz rozpruł. Ten dym jest naturalnym składnikiem każdego węgla i drewna, niezależnie od jakości. Jednakże przy poprawnym sposobie spalania, dym ulega spaleniu. Jeśli jest wyrzygiwany na ulicę – znaczy, że nie został dopalony. Dym jest palnym produktem destylacji a nie "produktem ubocznym" spalania "brudnych paliw", jak to mamy w głowach zakodowane. Vid rel – porównanie obu sytuacji.
Oczywiście zielona narracja z uporem maniaka podkreśla jakość węgla – bo to jest narzędzie walki z węglem: śrubowanie jakości to śrubowanie cen i wypychanie z rynku. Natomiast z całych sił butują temat techniki spalania – bo upowszechnienie tej wiedzy zdejmowałoby z węgla część odium "brudnego paliwa". Z obrzydliwym cuchcnącym wonglem walczy się łatwo. Ale gdyby przestał tak dymić – oj, to by się im sprawy pokomplikowały.
* Dowód tezy: zaglądamy sobie tutaj na stronę 20 i porównujemy emisje z takiego samego rodzaju kotła podajnikowego [o poprawnej technice spalania] spalającego miał (kiepski węgiel, już wycofany ze sprzedaży) i ekogroszek (znacznie lepszej jakości węgiel). Widzimy, że różnice są niewielkie – w granicach ok. 20% gorsze na miale. Tak, to efekt jakości paliwa. A teraz str. 17, tab. 15 lub str. 15, tab. 10 [węgiel orzech, lepszy od miału, ale niepoprawna technika spalania] vs str. 18, tab. 16. [miał, ale poprawna technika spalania] – i co tu widzimy? Kotły na lepszym węglu, ale ze złą techniką spalania (te rzygające dymem) mają emisje o 50-300% wyższe niż miałowiec – spalający gorszy węgiel, ale w lepszy sposób.
źródło: youtube.com