pokaż komentarz
Moja historia z czasów studenckich:
Ziomek pracował na stacji benzynowej to czasami wieczorem wpadałem jak było po drodze i se dyskutowalismy bo ruchu dużego nie było. Pewnego razu bbyłem swiadkiem takiego zdarzenia:
Przychodzi typ, bierze piwo z lodówki i podchodzi do kasy mówiąc jedynie "kartą zapłacę". Dziewczyna, która obsługiwała kasę policzyła piwo, zrobila transakcje, typ odszedł.
Dopiero gdy wsiadł do rozklejającego się golfa III stojącego przy dystrybutorze zorientowala się że typ zatankowal. Gdy odjechał nie płacąc za paliwo, ziomek pojechał za nim i na najbliższych światłach poinformował go, że rachunek za paliwo nie został uregulowany. Za kilka minut typ wrócił na stację i zaczął drzeć japę na dziewczynę, która go obsługiwała, twierdząc przy tym, że został skompromitowany przed swoją narzeczoną (różowa siedziała w golfie). Obrażony łaskawie uregulował rachunek i poszedł rzucając k***ami i mamrocząc coś tam.
Morał z tej historii: uważam, że to klient powinien powiedzieć przy kasie co kupił i co zatankowal a znalezisko może opowiadac o zdarzeniu w podobnych okolicznościach, bo ludzie są różni.